“Życie Pi” – przyjemny film na letni wieczór, dramatyczna przygoda ubrana w piękne zdjęcia. I myśl przewodnia, z którą borykam się w “życiu M.”;) co jakiś czas, i uczę się wciąż na nowo: ODPUŚĆ, zaufaj “GÓRZE”, pozwól, by wszystko działo się “SAMO”…
Choć nie siedzę na tratwie z tygrysem… A może właśnie siedzę… Jeśli tygrys to mój racjonalny umysł, potrzebny by funkcjonować w “realnym” świecie, by trzymać mnie w ryzach. Lecz by “Żyć” – muszę go przechytrzyć. Przechytrzyć i jednocześnie odpuścić. Zaufać swemu instynktowi, swej intuicji, Mądrości Wszechświata, pozwolić, by zdarzały się Cuda – te małe i te Ogromne…
Dziwnymi pokrętnymi ścieżkami film kojarzy mi się z książką “Wu wei. Płyń z prądem życia” (Theo Fischer), która jest esencją Wschodniej mądrości i pięknie powraca do nas w Zachodnim “Let it flow”…
Polecam i książkę, i film. I polecam: “Puść się”, mentalnie…
A na deser Wu Wei w wersji polskiej, czyli jak mawia me dziecię: “piosenka o kończeniu”…
txt. MariMar
fot. 1 Filmweb, fot. 2 wydawca
Baś
Piękny i cenny tekst. Dzięki za przypomnienie