Zwierzątek nie jem… Czasem jednak skuszę się na kozi nabiał. Dziś jednak zostałam brutalnie odarta ze złudzeń… Żeby było mleko, musi być kózka, ale kózka długo nie pożyje…
Gdy usłyszałam, że mleka teraz nie ma, bo koza karmi młode. Ucieszyłam się. Potwierdziło to moje przekonanie, że kupuję serek z mleka od szczęśliwych kóz…
Sprawa przybrała inny obrót w okolicach Wielkanocy, kiedy to moja przyjaciółka usłyszała pytanie:
“A nie chce Pani kózki?”
„Nie mam miejsca” – odrzekła, myśląc, że fajnie byłoby mieć kózkę, ale ogródek za mały, zagrody nie ma gdzie zbudować…
“Ale przecież ma Pani duży piekarnik….”
“Yyyyyyyyyyy”
No więc czas dorosnąć. Rodzi się kózka. Pije mleczko od mamy kozy, a potem jest zarzynana i podawana na obiadek wraz ze świnką Peppa….
txt. MariMar
fot. freeimages.com