Z dzieciństwa pamiętam zimę, zimowe katarki i malinową konfiturę babcinej produkcji do rozgrzewającej herbatki. Na “starość” wróciłam do dawnej tradycji. Maliny w słoiczkach już czekają w piwnicy na pierwsze przymrozki…
Maliny to cudowny zimowy “wzmacniacz”. Źródło wielu witamin (C, B1, B2, B6, E) oraz minerałów (magnez, wapń, żelazo, potas).
Staram się je zaprawiać krótko i skutecznie, by jak najmniej wartości uleciało podczas gotowania.
Jak zaprawiać maliny?
Maliny delikatnie opłukujemy na sitku i odrzucamy te popsute.
Owoce wsypujemy do garnka. Dodajemy odrobinę czegoś do “konserwacji” – miodu, brązowego cukru lub cukru.
Ja dosypuję też trochę imbiru.
Maliny zagotowujemy na małym ogniu i dajemy im kilka minut na puszczenie soku.
Jeszcze gorące ostrożnie przelewamy chochelką lub łyżką do wcześniej wyparzonych słoiczków.
Słoiczki pasteryzujemy w dużym garnku ok. 20 minut. Opisujemy i zanosimy do piwnicy
txt/fot. Marija