Wracam do tematu dynii. Jako, że za oknem szarawo, a dynia jest jak wielkie Słońce – cała naładowana beta karotenem i witaminą C, toteż wygrzebałam spory egzemplarz ze spiżarni i zabrałam się za obróbkę
Składniki:
- średnia dynia
- oliwa z oliwek
- puszka mleka kokosowego ok. 330ml
- kawałek korzenia imbiru (ok. 1cm)
- 2 ząbki czosnku
- szczypta kurkumy
- opcjonalnie macierzanka
- sól himalajska, pieprz do smaku
- kilka kropli cytryny
Dynię obieramy ze skórki (ja kroję na mniejsze kawałki i je obieram obieraczką do ziemniaków; sprawdza się to pod warunkiem, że dynia ma w miarę równą powierzchnię) i wykrawamy “gniazdo nasienne”.
Obraną dynię kroję w kostkę, umieszczam w garnku, nalewam tyle wody, by przykrywała dynię (w trakcie odparuje). Dodaję sól himalajską.
Gdy dynia mięknie dodaję odrobinę oliwy z oliwek, szczyptę kurkumy, obrany ze skórki imbir i macierzankę.
Gdy dynia jest już miękka (w stronę rozpadania się) a wody jest stosunkowo niewiele, dodaję chwilę wcześniej rozgniecione 2 ząbki czosnku. Gaszę zupę i czekam krótką chwilkę, by przestygła.
Następnie miksuję całość blenderem, dolewam puszkę mleka kokosowego i dalej miksuję. Dodaję sól, pieprz do smaku.
Jeśli zupa jest zbyt mdła, a przeważnie jest, warto dodać ciut soku z cytryny, by zyskała balans.
Z owym ciut łatwo przesadzić, więc warto dać kilka kropli, przemieszać i ewentualnie dać więcej stopniowo
I gotowe!
Smacznego:)
txt/fot. Marija